środa, 19 czerwca 2013

11.

10.  Zero wyuczonych kroków, istny spontan

Gregor

 -Po prostu wykonuj kroki. Prawa... Prawa debilu! Nie rozróżniasz stron?! - Lidka darła się na mnie jak opętana, a ja przecież tańczyłem drugi raz w życiu!
-Nie krzycz... - warknąłem, próbując ją uspokoić. - Krzykiem nic nie zdziałamy...
-Wiem, że nie zdziałamy, ale z tobą się inaczej nie da. Dlaczego nie dostałam Winiara za partnera... Albo kogokolwiek.
-Cudze chwalisz, swego nie znasz, nawet nie wiesz co ja potrafię!
-Jak ty chłopie nie wiesz, która to prawa, jak możesz cokolwiek potrafić?!
-Nie wrzeszcz. Doceń to, że tutaj przyszedłem i właśnie trzymam cię za ręce. Uwierz, nie mam nawet najmniejszej ochoty tutaj przebywać. Nikt nie ma. - wyszeptałem surowo. - Nawet Winiar. Lepiej go sobie odpuść... - zamarła. Zastygła. Zamilkła. A mi od razu lepiej się pracowało i przyswajało wiedzę. - Trafiłem w czuły punkt? - zaśmiałem się złowieszczo, przerywając długą ciszę. Paradoks, najpierw narzekam, że mam jej dość, a teraz sam zagaduję...
-Zamknij się. - syknęła.
-Serio, radzę ci po... - po przyjacielsku!? Chłopie, o czym ty mówisz. - Po znajomości... Przejedziesz się, a tego chyba nikt nie chce.
-Co ci do tego? Nie masz własnego życia?
-Mam, ale lubię dbać o innych. - wyszczerzyłem się, obracając ją wokół jej własnej osi. Potem znowu, i znowu, i znowu... aż wszyscy umieli ten ruch doskonale.

Bąku

-Bączek, czemu nie załapałeś się na dzikie tańce z cheerleaderkami? - wtrącił Krzysiek.

-Mnie się pytasz? - prychnąłem. W sumie nie rozpaczam, mam więcej czasu na regenerację i odpoczynek, a pokazanie się na kończącej gali jakoś do mnie nie przemawia. Wolę pokazać się jako znakomity siatkarz, a nie marny tancerz. Wróciłem do pokoju, gdzie był już Guma. Czysty, umyty i pachnący czytał jakąś książkę, a w tle słychać było japońskie dźwięki telewizji. Nie zamieniając ze sobą praktycznie żadnego słowa przebrałem się w pidżamę i gasząc telewizor położyłem się do łóżka.
-Dobranoc. - mruknąłem.
-Dobranoc... - odparł gasząc nocną lampkę. Towarzysza to ja mam świetnego.

Nina

 Po wyczerpującej próbie wszyscy byli padnięci... Choć to za mało powiedziane. Ledwo słanialiśmy się na nogach. Okazało się też, że Michał to niezły partner jeśli ma się na uwadze taniec.
-Według moich bacznych obserwacji razem z Grzesiem tańczyło się całkiem dobrze, hm? - rzuciłam się na łóżko.
-Gdyby tyle nie gadał i nie deptał mi po stopach. - skrzywiła się, rozmasowując obolałe kończyny.
-Wydarłaś się na niego niecałe... osiemnaście razy, więc nie było źle. - zaśmiałam się, tracąc już jakiekolwiek siły.
-Ta. Nie było źle. - powtórzyła ruszając do łazienki. Uuu, ktoś mi tutaj zazdrości...

Lidka

Pod prysznicem przesiedziałam dłuższy czas. Musiałam sobie wszystko przemyśleć... Wszystko, to znaczy słowa Grześka. Mam mu zaufać i nie pchać się w bagno, w które kiedyś już za bardzo się wciągnęłam, czy zlekceważyć jego słowa i iść za sercem? To za ważne refleksje na tę godzinę. Osuszyłam ciało ręcznikiem, wskoczyłam w pidżamę, dokładnie wyszczotkowałam zęby i nawilżyłam twarz kremem. Pachnąca wyszłam z pomieszczenia. 

-Nie ma spania, musimy być najlepsi. - krzyknął Łomacz, włączając radio. Z głośników poleciała żywa piosenka, która od razu obudziła cały hotel. Wyszliśmy na korytarz. - Zero wyuczonych kroków, istny spontan. - chwycił moje dłonie, obracając wokół mojej osi. Nawet nie miałam możliwości żeby go zwyzywać, tempo było zbyt szybkie. Ludzie powychodzili ze swoich pokoi i podziwiali nasze plątaniny. Jedni bardziej zdenerwowani, drudzy mniej, ale widowisko mieli niezłe. Nagle z pokoju kilka kroków dalej wybiegł napakowany mężczyzna.
-Łomacz durniu, jutro macie mecz! - wydarł się, a Jarosz w popłochu wyłączył BumBox'a. Grzesiek podziękował mi szerokim uśmiechem i zniknął w swoich czterech ścianach.
-Ktoś tu się zarumienił... - zawyła Nina.
-Gorąco mi. - wyminęłam zarzut, może niezbyt błyskotliwie
-Też bym chciała, żeby Mordka wyciągnął mnie na środek korytarza... - westchnęła głęboko rzucając się na łóżko, przykrywając się kołdrą po same uszy.
-Zakochałaś się, czubku?! - cisnęłam poduszką w koleżankę.
-Dobranoc. - odparła atak, odwracając się na drugi bok. - Zgaś tylko światło...
Jak zwykle nie potrafiłam wyciągnąć od niej żadnej informacji. Posłusznie zgasiłam lampkę i sama położyłam się na materacu, a muzyka sprzed chwili cały czas dudniła w moich uszach.

Kubi, godz. 6:40.

Gdyby nie interwencja Terrorysty, sam wkroczyłbym na parkiet, wyrwał Ninę i przetańczył całą noc, ale jak zwykle decydowały ułamki setnych sekundy... 

-Po co zgodziłeś się na ten pokaz? - zapytał Zbyszek, zapinając swoją polówkę.
-Bo nie samą siatkówką człowiek żyje? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
-Ty powinieneś. - odparł poważnie.
-Zazdrościsz, czy co, bo nie rozumiem...
-Właśnie współczuję. - parsknął, kierując się w stronę wyjścia z pokoju. Ja też narzuciłem na siebie reprezentacyjny T-Shirt i pognałem na stołówkę. Żadnej z dziewczyn jeszcze nie było, więc śniadanie upłynęło nam w stoickim spokoju. Następnie ruszyliśmy na siłownię, odbyć poranny rozruch, a ja dopiero teraz poczułem skutki wczorajszych tańców.
-Co, bolą nóżki? - wtrącił Kurek.
-W ogóle. - urwałem, ledwo się na nich unosząc, ze sztangą osadzoną na ramionach.
-I po co to komu... - pokręcił głową. - Możesz się jeszcze wypisać, nic nie jest przesądzone.
-Zajmij się swoimi ćwiczeniami, co? - fuknąłem.
-Jak chcesz... Moje zdanie na temat tego całego przedstawienia znasz. - poklepał mnie przyjacielsko po ramieniu, a ja wytarłem swoje mokre czoło w szarą koszulkę.

Nina

-Potrzebuję kofeiny... Jak najwięcej kofeiny. - jęczałam nad uchem Lidki, jak najgłośniej tylko mogłam. 

-W recepcji masz automat. - odparła, oblizując swój palec wskazujący, aby przewrócić stronę w poraz kolejny przeczytanym pisemku.
-Ale ja chcę taką prawdziwą, z aromatem, a nie samą wodą. - posmutniałam.
-Za rogiem jest chyba jakaś kawiarnia... - mruknęła obojętnie.
-Lidziu, no... - usiadłam obok niej, coraz bardziej się mizdrząc.
-No dobra! - warknęła, schodząc z materaca. Narzuciła na swoje ramiona szarą bluzę i chwyciła klucze od pokoju. - Szybciej, podobno brak ci kofeiny...
-Nie wiesz jak bardzo. - dźgnęłam ją palcem w bok i wyszłam z pomieszczenia. Zamknęła za nami pokój i zeszłyśmy schodami na dół. O ile można schodzić w górę... (hehe).
-A piękne panie gdzie się wybierają? - na naszej drodze stanął jeden z siatkarzy. Ten mniej mi znany... Brunet, napakowany. Białoskóry Batoletti. Balotelli, przepraszam!
-Na ka... - nie dokończyłam, bo Arendt złapała mnie za nadgarstek.
-Śpieszymy się.
Pociągnęła mnie jak worek ziemniaków, a na skutek tego straciłam nad sobą panowanie, co musiało się źle skończyć. Nikt inny, poza Mordką nie mógł stanąć na mojej drodze.
-Cześć. - wyszczerzył się od ucha do ucha.
-Cześć. - zarumieniłam się, niewinnie przygryzając dolną wargę. Jak on na mnie działa, skubaniec...
-Gdzie się wybieracie? - zapytał, zerkając na gotującą się już Lidię.
-Na kawę... Może chcesz wybrać się z nami?
-Z przyjemnością. Dajcie mi chwilkę. - mrugnął okiem i zniknął z pola mojego widzenia.
-Nosz cholera, Nina... - uderzyła się w czoło. Na sam dźwięk mnie zabolało.

Lidia

-Nie uderzaj tak mocno, bo zostanie ślad. - usłyszałam zza swoich pleców. 

-Co ty mówisz... - zaplotłam ręce na klatce piersiowej.
-Słuchaj się starszego. - poradził. - Gdzie śmigacie?
-Nie interesuj się, bo nie można wiedzieć za dużo...
-Nina? - zwrócił się do mojej przyjaciółki.
-Na kawę, chodź z nami, Michał też będzie. - posłała szeroki uśmiech. Mam zabić ją teraz, czy trochę odczekać i zrobić to w ciemnych czeluściach naszego lokum?
-Ale muszę się odświeżyć, jak będę prezentował się obok tak pięknie wyglądającej pannie Lidii... - zawadiacko zaczesał włosy, które wydostały się spod mojej gumki, za ucho.
-Trzymaj ręce przy sobie, bo twoja kariera siatkarzyka się skończy. - wysyczałam.
-Uuu, groźnie. Lubię tak. - uniósł lewą brew.
-Jeszcze się nie przekonałeś, jak groźna naprawdę mogę być.
-Nie wiesz jak bardzo chciałbym tego doświadczyć. - zrobił kilka kroków w tył, kierując się w stronę windy.
-Czemu ten koleś tak działa mi na nerwy... - rzuciłam się na sofę, umieszczoną w recepcji.
-Kto się czubi, ten się lubi... - zanuciła, po czym oberwała ode mnie siarczystym ciosem w ramię.
-Twojego Michasia jeszcze przeżyję, ale nie tego patałacha...
-Daj spokój, to tylko kawa. - namiętnie pozbywała się skórek, wokół swoich paznokci.
-Sądzę, że on nawet poprzez sen zdołałby mnie zdenerwować. - oparłam się o oparcie, oczekując gwiazdek sportu, jak na zbawienie. A niby tak jej śpieszyło się na tę kawę.

Gregor

Koszula? Jest. Woda po goleniu? Jest. Świeże skarpetki? A, wiedziałem, że o czymś zapomniałem. 

-Z kim idziesz? - zapytał rudzielec, przypatrując się moim przygotowaniom.
-Z Kubim, Niną i Lidią.
-Lidią?! - zakrztusił się własną śliną.
-Wiem, sam się sobie dziwię. - westchnąłem głęboko, zawiązując buty.
-Jak zginiesz, to mogę przejąć twoje nowe adidasy?
-Bierz śmiało. - skinąłem głową i wyszedłem z pokoju. Gdy zszedłem na dół, dziewczyny razem z Dzikiem już na mnie czekały.
-O, gwiazdunia nareszcie się pojawiła... - Lidka powitała mnie ze sztucznym uśmiechem przyklejonym do twarzy.
-Muszę się jakoś przy tobie prezentować... - cmoknąłem w powietrzu i cudem uniknąłem zamachu na moje życie, które streściło się przed moimi oczyma.

___________________________________________________________________________

Jeden z tych rozdziałów, nad którym siedziałam najdłużej, a i tak nie jestem z niego zadowolona. Takie to wszystko... nijakie. :c To może przez tę temperaturę, u Was też tak praży?! : o

Pozdrawiam, Sissi. ♥




10 komentarzy:

  1. Jak dla mnie jest świetny ! :D W sumie jak całe to opowiadanie :) Lidka i Łomacz rozpierdzielają system, a Ninę i Dzika uwielbiam ^^ Oby na jednym, wspólnym zgrupowaniu się nie skończyło :D
    Praży, oj praży, a ja pół dnia muszę w truskawkach siedzieć ;c Normalnie TYLE WYGRAĆ ;c
    Pozdrawiam ;*

    http://mysle-ze-nie-wiesz-nawet-czego-chcesz.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Smażing, plażing i inne przyjemności, łącznie z gotowaniem się w szkole :x Ale jak pomyślę, że już tylko tydzień, to mam taaaaakiego banana na twarzy xD
    Lidka+Gregor=Mieszanka Wybuchowa? ;> Lubię, jak się kłócą ^_^

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie również upał, ale wole to od deszczu ;d Uwielbiam uwielbiam i jeszcze raz uwielbiam Lidkę i Grzesia ;d Są świetni i pasują do siebie idealnie, te ich przepychanki i kłótnie są takie słodkie ;) Mam nadzieję, że wspólny taniec ich jakoś połączy ;) Kurde bardzo lubię czytać Twoje opowiadanie, jak dla mnie mogły by być codziennie nowe rozdziały ;) Czekam na następny i zapraszam do mnie: http://mydlo--powidlo.blogspot.com/ Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie też tak niemiłosiernie praży. Aż się odechciewa wszystkiego! ;c
    A co do rozdziału.. Coś czuję, że między Lidką a Gregorem coś zaiskrzy, ha! ;D. Ale szczerze mówiąc jakoś sobie tego nie wyobrarzam.. ;o.
    Zapraszam do siebie:
    nie-wiem-gdzie-uciekly-tamte-dni.blogspot.com

    Pozdrawiam serdecznie! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dooooczeeeeekałaaaam się :D
    Co Ty gadasz jest zajebisty :P Nina ma racje : Kto się czubi ten się lubi ;) Ciekawa jestem wypadu na kawe :P
    Czekam na kolejny. Marta♥
    Upał, upał, lato! :D Czuje wakacje! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. u mnie jest zajebiście gorąco i nie da sie wysiedzieć w jednym miejscu, tak człowieka roznosi.
    Rozdział fajny xd Ale jej Łomacz powedział, że może się przejechać...Łuuuhuhuuu. A Ninka coś bardziej do Łomacza?:D Jolo swaag, ciekawe co z tego wyjdzie.
    czekam na nn.
    zapraszam do mnie:
    http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Ach Lidka i Gregor to moja ulubiona para ;D ale Mordka i Nina też są świetni. Niech Lidka jeszcze poczeka z tym zabijaniem Niny :p a Jarosz jako materialista, już chciałby zgarnąć butki Gregorka :D u mnie też gorąco, ale dobrze, bo nad jeziorko można iść z kajaczkiem :p

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajny, bardzo poprawił mi humor :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Sisi! Oh! Mogę tylko powiedzieć, że jestem zakochana w Twoich opowiadaniach! :D

    OdpowiedzUsuń
  10. świetne :D http://zludne-nadzieje.blogspot.com/ zapraszam na cos nowego. w roli głównej Michał Kubiak ;)

    OdpowiedzUsuń