środa, 13 marca 2013

7.

6. Słyszę Łomacz, że zacieszasz mordę! 

Lidka

 Biegłam na czele grupy, nie zważając na wleczącą się resztę. Byłam dumna z siebie, że zabrałam ze sobą odtwarzacz muzyki, nie musiałam przynajmniej wysłuchiwać jęków Grzesia. Kilkanaście metrów przede mną biegł Bartek. Z jednej strony coś mnie ciągnęło żeby do niego zagadać, lecz z drugiej wolałam trzymać się od niego z daleka i człapać sobie samej, choć i tak musiałam do niego podbiec. Ja głupia...

-Zwalniasz. - ucięłam, gdy akurat go wymijałam.
-Specjalnie. - burknął.
-Nie masz już sił? - także zwolniłam, aby biec jego aktualnym tempem.
-Ja nie miałbym sił? - prychnął z dezaprobatą. - Proszę Cię... - zmierzył mnie od stóp do głów, jakby mówił "Ty mi mała tutaj nie podskakuj, bo ja skaczę o wiele wyżej". Ja mogłabym mu odpowiedzieć "ale szpagatu w powietrzu zrobić nie potrafisz...", a wtedy on "po co siatkarzowi szpagaty w powietrzu", a ja...
-Żyjesz? - zatrzymał się na chwilę, tykając moje ramię. Lidka, wstyd, wstyd, nie możesz dać się ponieść swojemu umysłowi!
-Zamyśliłam się. - odkaszlnęłam poprawiając niesforne kosmyki włosów, które wydostały się spod mojej opaski.
-Tylko nie mów, że wyobrażałaś nie sobie nago, bo to się robi nudne! - wrzasnął.
-Co?! - pisnęłam. - Nago, Ciebie, bez odzienia... fuu... - skrzywiłam się znacząco, a na jego twarz wkradł się rumieniec. Z tymi dosyć przykrymi obrazkami w głowie ponownie zaczęłam szybko przebierać nóżkami, jakbym chciała zostawić tę dyskusję za sobą. Nie wiem, czy dyskusję się udało, ale Kurka na pewno.

Kasia

Zdecydowanie nie lubię biegać w ciszy! Cisza równa się myślenie, a myślenie zawsze źle się kończy! Szczególnie jeśli kobieta i mężczyzna myśli jednocześnie. A tak było teraz... myślałam ja i myślał Piotrek. Skoro myśleliśmy oboje to oboje skupialiśmy się nad tym, co mamy powiedzieć, a kiedy już wymyśleliśmy, wyszło na to, że w tym samym czasie...
-Nie lubię biegać. - powiedzieliśmy razem. - No ja też. - kolejny raz.
No i zawstydzenie... kolejna minuta ciszy, jakbyśmy mieli uczcić kilka mrówek, które właśnie niechcąco przebiegając zostały zdeptane przez ekipę joggingową. Po co to komu?!
-Lidka wyrwała jak perszing... - obok nas znalazł się Grzesiek. - Teraz nagadała coś biednemu Bartusiowi i ten nie ma sił już biec. Te kobiety... omotają każdego... - pokręcił z niezadowoleniem głową i także wyrwał do przodu.
-Oni od początku coś do siebie mają... - zaczęłam.
-Nie wiem czemu, ona ładna, on brzydki, raczej nie powinni kłócić się o urodę, hm? - Piotrek chwilę się zastanowił. - A może on jest zazdrosny...
-Przestań. - zmarszczyłam brwi. - Ona ma trudny charakter i on też.
-Z resztą - machnął ręką. - Przynajmniej coś się dzieje...
No tutaj mogę się z nim zgodzić, ale jeśli tak ma być aż po sam kraniec wyjazdu, to ja dziękuję bardzo za takie rozrywki!

Michał K.

Po przebiegnięciu czterech kilometrów wszyscy opadali z sił, a przecież dzisiaj czekał nas pierwszy mecz w grupie. Z tym bieganiem to zdecydowanie poraniony pomysł, a potem mają do nas pretensje, że nie mamy siły wytrzymać przez trzy sety...
Wpadliśmy do hotelu jak poparzeni i wszyscy od razu pognali pod prysznice. Zbyszek na szczęście biegł trochę przede mną, więc do pokoju dotarł pierwszy i szybciej zakończył swoją kąpiel, więc u nas obyło się bez kłótni kto ma iść pod prysznic najpierw. Gorzej było z Grześkiem i Lidką, oni nie dość, że do budynku dobiegli praktycznie w tym samym czasie, to mają jeszcze łączoną łazienkę. Pozostaje tylko zabunkrować się w piwnicy i stamtąd nie wychodzić przez bliżej mi nieokreślony czas.
-Znowu tamci się tak żrą? - zapytał Zibi, który właśnie wyszedł z łazienki. Zdziwiło mnie jego niewiedza, w końcu kto inny mógłby to być...
-No. - mruknąłem tylko i poszedłem się wykąpać.

Grzesiek

-Trzeba było wcześniej zająć sobie łazienkę! - darła ten swój... swoją buzię i nie mogła przestać. Jakby ją zarzynali!
-Skąd mogłem wiedzieć, że Ty mi się tutaj wtranżolisz!
-Bo kobiety po wysiłku się myją! - wypchnęła mnie z pomieszczenia.
-Ojj, żebyś się nie zdziwiła... - zachichotałem pod nosem, a ona tylko fuknęła i trzasnęła drzwiami. Słyszałem tylko szczęk przekręcanego zamka, a następnie szum wody.
-Dałeś się wygonić z łazienki... ciota. - mruknął Jarski.
-Dżentelmen po prostu... - prychnąłem i rzuciłem się na łóżko.
-Jak taki wielki z Ciebie dżentelmen, to daj jej tę satysfakcję i nie wdawaj się w dyskusje... - zasugerował Kuba, w tym czasie oblizując palce, aby przewrócić stronę w swojej gazecie.
-Sama mnie prowokuje! - bąknąłem. No bo tak było! Sama zmusza mnie do kłótni, a ja spokojny chłopak jestem i nie koniecznie lubię się sprzeczać. Chociaż nie wyglądam, wiem... ale jednak tak jest!
-Bądź mądrzejszy, przemilcz, odwróć się na pięcie i odejdź. Od razu szczena jej opadnie.
-Myślisz...? - przyjąłem minę myśliciela.
-No jasne! - krzyknął entuzjastycznie.
Nagle z łazienki wydobył się głośny huk, jakby ktoś strzelił tam z armaty. Razem z Jaroszem zerwaliśmy się z miejsc i popędziliśmy przed drzwi pomieszczenia, w którym znajdowała się Lidka.
-Żyję, żyję! - wrzeszczała.
-Kończyny całe? - zapytałem, ledwo powstrzymując śmiech.
-Słyszę Łomacz, że zacieszasz mordę! - warknęła, a ja natychmiast spotulniałem.
-Nic nie zacieszam, łączę się z Tobą w bólu...
-Zamknij się i obydwoje odejdźcie od tej szybki!
-I tak nie ma co oglądać... - westchnąłem.

Nina

Nawet przez ściany nie mogą ze sobą wytrzymać. Totalnie mnie wykańczają. Po około godzinie nadeszła pora na szykowanie się na występ. Siatkarze mieli o tyle dobrze, że do obiadu nic nie robili, potem łapali torby i schodzili do autokaru, a my musimy się uczesać, umalować, rozciągnąć, a to wszystko przed ich meczem. Każda z nas biegała po całym hotelu w poszukiwaniu przyborów, czy w końcu koleżanki, która uczesze jej włosy w koka. My z Lidką miałyśmy jeszcze to nieszczęście, że w pokoju numer 366 znalazło się zbiorowisko męskich osobników.
-Zaburzacie naszą przestrzeń osobistą... - wymamrotała Lidka, która właśnie plotła na mojej głowie małe warkoczyki.
-My po prostu podziwiamy Wasze fryzjerskie talenty. - odparła słodka mordka, a ja zaśmiałam się cicho.
-To jest takie "łał", nie uważacie? - odezwał się Piotrek. - Tutaj trzymasz, tutaj zawijasz, z tej strony przekładasz... a potem i tak rozplączesz. - stwierdził.
-A czemu każda z Was uczesana jest inaczej? - zapytał Michał.
-Bo tak ustaliła pani Olga. - oznajmiłam.
-Następna cheerleaderka? - westchnął siatkarz.
-Nie jesteśmy cheerleaderkami! - fuknęła Lidzia.
-Sorry. - jęknęli wszyscy unosząc ręce w oznace poddania się.
-Nie musicie się spakować, rozgrzać, zagrywki poćwiczyć?! - zaproponowała.
-Będziemy mieli na to czas przed meczem. - odrzekł Bąku.
-Przed meczem, to będziecie nas podziwiać... - przygryzłam lekko wargę.
-Oo, to na pewno. - wciął Kubi uśmiechając się szeroko. Lidka zauważając także mój wyszczerz, pociągnęła mnie za włosy, na co ja pisnęłam jak nastolatka.
-Dziewczyny, macie błyszczący lakier? - do pokoju wpadła Edyta.
-Łap. - rzuciłam jej podłużną puszkę.
-A! - pacnęła się w czoło, gdy już miała wychodzić. - Malujemy kreskę na powiece z zawijaskiem na końcu, czy nie?
-Z zawijaskiem. - odpowiedziałam.
-A! - kolejny raz się wróciła. - Tańczymy w butach, czy na boso?
-W butach... - westchnęłam głęboko.
-Dzięki! - krzyknęła i wybiegła z pokoju.
-Głupio... - skrzywił się Nowakowski. - My nie mamy takich problemów...
-No dziwne żebyście pytali się nawzajem o to, czy macie robić sobie kreskę z przedłużeniem na końcu. - parsknęła Arendt.
-Czy ja wiem... - zamyślił się Bąkiewicz, lecz po chwili wszyscy zaśmialiśmy się pod nosem.

Zuzia

Nadeszła chwila prawdy. Wyjazd na halę. Siatkarze już dawno to zrobili, ale my mamy opóźnienie. W autokarze dokonywałyśmy jeszcze ostatnich poprawek makijażu, fryzury, analizowałyśmy układ. Po kilkunastu minutach byłyśmy już na miejscu. Wypakowałyśmy się z naszego kolorowego środka transportu na japońskich blachach i rozejrzałyśmy wokół. Ogromna hala, a ze środka już słychać było okrzyki skośnookich. Trema coraz bardziej dawała o sobie znać, bo przecież "4ever" nie występował jeszcze przed tak ogromną publicznością! Niepewnym krokiem weszłyśmy do budynku i zaraz po tym skierowałyśmy się do szatni.

-Dziewczyny, wyczuwam stres. - ciszę przerwała Kaśka.
-Laski! - warknęła Lidka. - Umiemy układ? Umiemy. Ćwiczyłyśmy go rok? Ćwiczyłyśmy. Wyjdziemy na parkiet, zatańczymy, pouśmiechamy się chwilę i zejdziemy, co w tym takiego strasznego?!
-Nie umiem uśmiechać się tak długo przed paro tysięczną widownią... wtedy tak strasznie drgają mi wargi. - posmutniałam.
-Nikt nie będzie widział. - Lidzia pogładziła moje ramię. - Musimy pokazać tym siatkarzykom!
-Ale co my mamy im pokazywać? - zapytałam zdezorientowana.
-Osobowość, wdzięk, klasę... - wyliczała. - Niech im szczeny opadną!
-Zobaczą nasze prawie gołe cycki, to na pewno im opadną, a potem przegrają mecz. - zauważyła Edzia.
-I wtedy pokażą jak słabi są. - dodała zadowolona Lidka, a my przyjęłyśmy tą informację z zadowoleniem. Ma rację i ja poraz pierwszy w dziejach naszej znajomości się z nią zgodzę.

Winiar

-Winiar, co Ty taki jakiś nie swój? - obok mnie znalazł się Bąku i szturchnął mnie łokciem. - Jeszcze dzisiaj nikomu nie przekleiłeś krzyża na grzbiet.
-Aa... - machnąłem ręką.
-Stresujesz się? - zapytał podchwytliwie.
-Nie, czym... - poruszyłem ramieniem.
-To co z Tobą, stary?
-Aaa... - poraz kolejny wykonałem dłonią bliżej nieokreślony ruch, przez który Piteros został zdzielony w tors.
-Ty, czekaj... - Michał zastanowił się chwilę. - Ta chamska... ta, ta, jak ona. - zaczął pstrykać palcami, aby przypomnieć sobie jej imię.
-Lidka. - pomogłem mu.
-O! - klasnął w dłonie ochoczo. - Podoba Ci się, co nie? Widzę ten Twój błysk w oku, już chciałbyś zobaczyć ją w tańcu. - zrobił falę brwiami, a on doskonale wie, że tego nienawidzę!
-Przeciętna jest, nic specjalnego. - wzruszyłem obojętnie ramionami.
-To co Ci cholera chodzi po tej zdemoralizowanej głowie?!
-A co ma chodzić, po prostu gorszy dzień, nie wyspałem się, takie poranne bieganie mi nie służy. - burknąłem.
-Żeby ten gorszy dzień nie przełożył się na wygraną w dzisiejszym meczu... - uderzył mnie pomiędzy łopatki i odszedł, aby przyodziać buty. Ja także powróciłem do zawiązywania swoich.
Po kilkunastu minutach wyszliśmy już na boisko. Tłumy wrzeszczących karzełków, wiwatujących i skandujących. Uszy więdną... W tym samym momencie wyszły także one...

Piterson

O matko zawał...

_______________________________________________________

Wiecie, że jak jest się chorym, to wykonuje się różne czynności w spowolnionym tempie. Tak też jest ze mną, pisałam ten rozdział trzy całe dni, choć i tak nie jest taki, jaki chciałabym żebym był. Miało to wyglądać caaaałkiem inaczej, no ale już zdrowieję, więc powrócę też MAM NADZIEJĘ do normalnego pisania. Tego bardziej śmiesznego. ;-)
Ale kurde szkoła. -.-' Zapomniałam! Już jutro do niej wracam. :c Tymczasem muszę napisać coś tutaj <--
iiii --> tutaj 
Pozdrawiam, Sissi. ♥


9 komentarzy:

  1. ooo xD Nie wiedziałam, że piszesz "Siatkarskie sny", mój refleks szachisty xD
    Pit ma zawał, dzwońcie po skośnookie pogotowie xD
    Czekam na następny rozdział xD
    zapraszam do mnie :
    http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha, genialna notka xD Pit ma zawał, dzwońcie po pogotowie xD Czekam na następny rozdział :D
    Pozdro! xD
    PS Zapraszam do mnie: thisissportsbyhope.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurcze, bardzo mi się podoba! W sumie jak zawsze, a co! ;D. No i jestem ciekawa co wyniknie z tego Winiar + Lidka, jestem nawet baaaardzo ciekawa! ;D
    Dodaj coś na "I obiecaj, że już mnie nie opuścisz...", bo bardzo mnie ciekawi to co tam się będzie dalej działo. ^^
    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie! ;) ;***

    OdpowiedzUsuń
  4. No właśnie! A gdyby tak Gregorek zaprzestał sprzeczek z Lidką? Ee..lepiej nie bo będzie nudno :D chociaż mogłoby to być ciekawe zjawisko d Lidka ciągle krzycząca, a biedny Gregor nie może i udaje miłego :D haha już to sobie wyobraziłam :D no i jest moje ulubione słowo "słodka mordka". Czasem jak sb to powiem to się śmieję, jak głupi do sera :D jeszcze kurza stópka to już wgl :p. Winiar- ten mnie tu rozłożył na łopatki. Te jego "Aa.." :D ale czyżby mu też się podobała Lidka?? O mój Boziu... Wolałabym Grzesia :) pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kto ci powiedział, że to nie jest śmieszne? chyba jakiś zły duszek :P
    Uwielbiam to przekomarzanie się Lidki ze wszystkimi :D Ale do Bartka ją ciągnie? :O Coś nowego xd
    Kasieńka wyzdrowiała :*
    Pozdrawiam;*
    http://szukajacszczescia-lookingforhappiness.blogspot.com/ jak dorwiesz czasu to możesz wpaść :) Ale pierwsze to pisiaj swoje :D Bo czekam co będzie z udem Agi i Dżulsonem :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Zajebisty. A wszystkich który czytają takie opowiadania zapraszam tutaj http://jastrzebska-masakra-mentosem-i-zapalk.blogspot.com/ . Blog nie jest mój ale jest rewelacyjny.

    OdpowiedzUsuń
  7. no dziewczyny chyba powalą chłopaków na kolana ;) coś mi się nie wydaje żeby Grzesiu odpuścił sobie docinki z Lidką ;)

    pozdrawiam
    http://niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej,
    jakiś czas temu zawitałaś na mojego bloga za co również jestem Ci przeogromnie wdzięczna :)

    Przyznam się szczerze, że od czasu do czasu czytałam Twoje dwa pozostałe blogi, ale tego dzieła, na którym teraz się znajduję wcześniej nie zauważyłam... Głupia ja! :)
    Wszystko nadrobiłam w mgnieniu oka i muszę przyznać, że jesteś niesamowita! :) Uwielbiam tego typu opowiadania: na luzie, z fajnymi porównaniami, docinkami. To jest coś, czego sama stworzyć nie potrafię, zwłaszcza jeśli o tych docinkach mowa haha ;D
    Stworzyć może i nie stworzę, jednak w pewnym sensie utożsamiam się z Lidką :D Kocham takie postacie jak ona :)!

    Od tej pory zyskałaś kolejną wierną czytelniczkę :)

    Pozdrawiam serdecznie ;*
    naranja-vb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam w wolnej chwili do siebie na nowy rozdział ;)

      Pozdrawiam,
      naranja-vb.blogspot.com :*

      Usuń