piątek, 8 lutego 2013

2.

1. Dobra sztywniaki, języki Wam poobrywało?!


Po całym tygodniu ciężkich przygotowywań do wyjazdu nadeszła pora spakowania się. Co jak co, ale to jest ostatnia rzecz, którą zapisałabym na liście "Ulubione". Pierwszą byłaby czekolada. Oczywiście, bez dwóch zdań. Sukienki, bluzki, spodnie, bielizna, kurtka, kosmetyczka... na pewno o czymś zapomniałam. A! Przecież jeszcze stroje trzeba spakować do worka z logo zespołu. Jakby nie mógł być jeden stój pasujący do wszystkich układów! Skandal. W tym samym czasie zadzwonił telefon.
-Ty, Lidka, słuchaj... - usłyszałam głos w słuchawce.
-Miłe przywitanie, też witam. - przewróciłam oczami.
-Bierzesz suszarkę do włosów?!
-No biorę. - zajrzałam do walizki, czy aby ona na pewno tam jest.
-Okej, to ja nie wezmę. Dzięki, do jutra, pa. - Nina cmoknęła do telefonu i natychmiast się rozłączyła.
-Dobra. To jest, to jest... - zamyśliłam się mówiąc sama do siebie. - A, ładowarka do telefonu!
Popędziłam do salonu po ładowarkę. Wrzuciłam ją do torby i zapięłam bagaż.
-Raczej wszystko. - wzruszyłam ramionami i poszłam przygotować sobie coś do jedzenia. Zupka chińska, to jest to. Zalałam makaron wrzątkiem i ruszyłam przed telewizor. Tak upłynął mi cały dzień, pomijając przypominanie sobie co chwila następnej potrzebnej rzeczy do spakowania. A myślałam, że pierwszy raz będę miała dosyć lekką walizkę.

Nazajutrz, dzień wylotu do Japonii. 

Jedyny plus tego wyjazdu to wylot z Okęcia. Nie musiałam tłuc się autokarem po całej Polsce, żeby wylecieć samolotem, bo siatkarzynom tak pasowało. Bilety załatwił nam PZPS w ramach wygranej w tym śmiesznym konkursie. Ten film nagrałyśmy na odwal, aby Celinowicz się cieszyła. Nie wiem co im się tam podobało. Być może Patrycja, która na środku kręci tyłkiem. Tak, na pewno Patrycja.
Zbiórkę ustaliłyśmy przed głównym wejściem na lotnisko. Usiadłam na walizkach czekając na dziewczyny. Miały jeszcze... trzy minuty. Rozglądałam się wokół i obserwowałam ludzi wychodzących lub wchodzących na lotnisko. Wszyscy tak różni, ale identyczni. Dobra, starczy rozmyślań na dziś.
-Celinowicz jeszcze nie ma?! - zapytała zasapana Nina.
-Masz szczęście, że nie ma. - odparłam.
-Kto przychodzi po mnie ma karę! - powiedziałyśmy jednocześnie. Rzeczywiście, traktowała nas jak małe dzieci, które wymagają wychowania i dyscypliny. Hello, wszystkie w zespole mamy ponad dwadzieścia lat!
Reszta dziewczyn powoli się schodziła, a pani Olgi jak nie było, tak nie ma. Czekałyśmy na nią dobre dziesięć minut po ustalonej godzinie zbiórki. W końcu raczyła się zjawić.
-Przepraszam dziewczynki, korki. - nerwowo poprawiła swoją fryzurę i wszystkie weszłyśmy do środka lotniska.

W tym samym czasie, reprezentacja Polski.

-Możesz mi już oddać ten bilet. - Michał Kubiak zwrócił się do Zbyszka.
-Jaki bilet? - zdziwił się atakujący, przeżuwający właśnie czekoladowego batonika.
-Jak jaki, na samolot!
-Nie mam Twojego biletu na samolot. - wyparł się Bartman.
-To gdzie ja go mam? - przyjmujący zaczął szperać po wszystkich swoich kieszeniach. - Dałbym sobie rzęsę uciąć, że Ci go dawałem.
-Dawaj rzęsę. - atakujący ruchem głowy przywołał przyjaciela.
-Misiek, możesz już wziąć ten bilet? Muszę poszukać swojego. - westchnął Kurek.
-O, patrz. - zaśmiał się Dziku.
-Oj Michał, Michał... gdzie Ty masz głowę. - Zibi pokręcił głową. - Chyba już wśród tych cheerleaderek.
-Żebyś wiedział. - parsknął. - One są nam tak potrzebne, jak żwir pod paznokciem!
-O czym gadacie? - do rozmowy przyłączył się Kuba Jarosz. - O tancerkach? Wiedziałem. Też się cieszycie, że tam będą? Wiedziałem. Ja też. Jeszcze nigdy nie mieliśmy takiego dopingu, jak będziemy mieli teraz, co nie?
-No. - Bartman razem z Michałem odparli jednocześnie.
-Rozmowni jesteście, nie ma co. - fuknął atakujący i ruszył w dalszą przechadzkę pomiędzy siatkarzami.
-To one? - Gregor wskazał na grupkę dziewczyn zmierzającą w ich kierunku.
-Dziewczyny jak dziewczyny. - Kubiak wzruszył ramionami.
-Misiek przyznaj się, że przykro Ci, że już nie będziesz mógł wywijać na meczach. - Igła zarzucił na niego ramię.
-Nawet nie wiesz jak bardzo! - otarł wyimaginowaną łzę.

Dziewczyny z 4ever.

-Dobra, chyba ich namierzyłam. - odezwała się Edyta.
-No trudno ich poznać... bo przecież każdy tutaj nosi czerwoną polówkę z logo PZPS'u i flagą Polski. - przewróciłam ślepiami.
-Ja i moje metr sześćdziesiąt czujemy się nieswojo. - zasmuciła się Zuzia.
Pani Celinowicz szła na czele. Niepewnie zmierzałyśmy w kierunku tych wielkoludów, a oni perfidnie wlepili w nas wzrok. Powinnam być do tego przyzwyczajona, ale na scenie to co innego!
Zajęłyśmy miejsce tuż obok nich, a Ci jak stali, tak stoją.
-Cześć. - odezwał się jeden z nich. Wysoki brunet, z batonikiem w ręku.
-Cześć. - odpowiedziałyśmy prawie chórem, a nie za wysoki mężczyzna z kamerą w ręku parsknął śmiechem. Spojrzałyśmy tylko po sobie i spuściłyśmy wzrok.
-Noo... to co tam? - zapytał kolejny brunet o ślicznych niebieskich oczach, który stał zaraz przy mnie.
-W porządku. - poruszyłam ramieniem, a Nina zasłoniła twarz ręką, jakby chciała przekazać mi "idiotko, język Ci oderwało!?".
-Dobra sztywniaki, języki Wam poobrywało?! - odezwał się Winiarski, a Stachurska od razu się poruszyła. Przed chwilą pomyślała to samo!
-Jedziemy do Japonii, co nie? - Bąkiewicz podrapał się po karku.
-Japonii?! - przeraził się Jarosz. - Cholewka, znowu nas japonki napadną...
-Dobra, zapowiedzieli nasz samolot, lecimy. - trener... jak on miał. Andrea? Powiedział o naszym locie.
-Pomogę Ci. - niebieskooki chwycił moją walizkę.
-Nie, dzięki. - posłałam przymusowy uśmiech i pobiegłam za koleżankami.
-Pomocy, nie chcę tu być. - jęknęła Kaśka. - Wszyscy się na mnie gapią.
-Co Ty? - prychnęłam.

-One są jakieś dziwne... - skrzywił się Kubiak.
-No, niedostępne jakieś. Skryte niczym mysz pod miotłą... - poparł go Gregor.
-To nie tak szło. - zganił go Igła. - Dobra, pożyjemy-zobaczymy, może się otworzą. - wzruszył ramionami i wszyscy pognali na odprawę.
-A Ty co się rzuciłeś na tą czarnowłosą niewiastę jak na ostatni kawałek mięsa?! - obok Łomacza zjawił się Piter.
-Pomóc chciałem, a tu już taakie halo...
-Wiesz, że w tych czasach one nie chcą pomocy. Wielkie feministki... - westchnął.
-Jasne. Ale płacić w restauracji za nie trzeba!

-Ty, słyszałaś?! - szepnęła Edzia. - O feministkach gadają!
-Niech sobie gadają o czym chcą. - oddałam bilet do sprawdzenia. - Nie obchodzą mnie oni, jadę tam tylko po to, żeby tańczyć i się dobrze bawić.
-No, jasne, jasne. - szturchnęła mnie Nina. - Widziałam jak ten cały brunecik na Ciebie zerkał. - poruszała brwiami.
-Czy ja wiem... - obejrzałam się w tył, a w tym czasie ten cały brunecik szarpał się z największym pośród siatkarzy. Nie wiem o co poszło, tylko szkoda mi było tego najchudszego... stał pośrodku konfliktu.
-W sumie ten za nim ma słodką buzię. - stwierdziła Nina. Tylko westchnęłam z bezradności. Cóż, cała Ninka.
Weszłyśmy na pokład samolotu. Business klasa, kulturalnie. Przedarłyśmy się przez wąskie przejścia pomiędzy krzesełkami i zorientowałyśmy się, że mamy miejsca z dala od siebie.
-Będzie mi Ciebie brakowało. - chlipnęła.
-Zobaczę kto będzie miał obok mnie, to się zamienimy. - mrugnęłam do niej okiem i usiadłam na swojej miejscówce. Miałam przepiękny widok, siedziałam akurat przy oknie.
-18C? 18C. - najchudszy zerknął na numerek przy siedzeniu. - Cześć. - wyszczerzył się.
-Hej. - odwzajemniłam uśmiech. Miałam nadzieję, że obok usiądzie jakaś znajoma z zespołu.
-Piotrek jestem. - wysunął dłoń w moim kierunku. - Cichy, Pit, Cichy Pit.
-Lidia. - uścisnęłam jego dłoń. - Po prostu Lidka.
-Dobrze, Lidko. - zaśmiał się.
-Co jest w tym takiego śmiesznego? - zdziwiłam się.
-Śmiesznego? Gdzie?! - rozejrzał się po całym samolocie.
-W moim imieniu...
-Co Ty... - machnął ręką. - Bardzo piękne, polskie imię. Prawie tak wspaniałe jak Piotr. - uśmiechnął się.
-Piter, Bartek Cię woła. - obok naszego siedzenia zjawił się ten niebieskooki. Strasznie peszył mnie jego wzrok. Wolałam go unikać.
-Gregor jestem. - także podał mi dłoń. - Znaczy Grzesiek, ale nie lubię swojego imienia. Grzegorz, kto to wymyślił. - westchnął.
-Lidia. - zmieszałam się.
-Dobra Gregor, spierdzielaj mi z widoku! - usłyszałam głos tego, który chodził cały czas z kamerą.
-Ooo, Pit. - znowu jakiś nieznany mi przybysz. - Dobrze, że znowu nie siedzę koło Kurka. - rudzielec wrzucił torbę na górę i zajął miejsce obok Piotrka.
-Nie przywitasz się z koleżanką? - zapytał obruszony siatkarz.
-A, sorry. Kuba Jarosz. Jarski. - nisko uniósł dłoń. Coś nowego, nie musiałam przynajmniej znowu tonąć w ich olbrzymich łapach.
Siedzę pomiędzy dwoma kolesiami. Jeden z hipnotyzującymi oczami, drugi z nieziemskimi dołeczkami. help, zgon na miejscu, nigdzie się stąd nie ruszam!

-Chłopak? - zapytał Piter.
-Jaki chłopak? - zmarszczyłam brwi, a siatkarz przeniósł wzrok na telefon. - Nie, niee, koleżanka. - posłałam mu uśmiech numer 55 i wyłoniłam się zza siedzenia, aby spojrzeć na Ninę. Ta pomachała mi ręką i wróciła do pochłaniającej rozmowy z mężczyznami. 
Kiedy wystartowaliśmy usłyszeliśmy głośne modlitwy jednego z siatkarzy, Pit objaśnił mi, że nazywa się Bartek i panicznie boi się latania. Gdy już spokojnie szybowaliśmy sobie w chmurach, włożyłam słuchawki do uszu i podziwiałam widoki za oknem. Nagle poczułam stukanie w ramię. Odwróciłam się w stronę Pita, bo myślałam, że to on ma czelność zakłócać mi rozmyślanie. Myliłam się. 
-Tu jestem. - ten ktoś pomachał mi ręką przed oczyma. Spojrzałam na niego. Znowu on...
-Co? - fuknęłam. 
-Możesz ściszyć tę muzykę? - zmarszczył czoło.
-Nie. - odparłam, odwracając się z powrotem. 
-Przeszkadza mi! - wyjął mi słuchawkę z ucha.
-Życie! - znów ją włożyłam.
-Uu... - zagwizdał Bartman. 
-Wyjmij te słuchawki albo ścisz! - wydarł się brunet.
-Czego nie rozumiesz w słowie "Nie"?! Przeliterować?! Niedosłyszysz?! N-I-E ! Pogadaj z kolegą to nie będziesz zwracał na mnie uwagi! - wskazałam głową na zaczytanego mężczyznę.
-To nie jest mój kolega. - burknął Grzesiek, a reszta siatkarzy wybuchła gromkim śmiechem.
-Ooo, nie masz kolegów? Jak mi przykro. - zasmuciłam się. - Może dlatego, że im też kazałeś ściszać muzykę, co!?
-Lidka! - usłyszałam pisk Niny. Uciszyłam ją ręką. 
-Bezczelna małolata. - Gregor zacisnął wargi. 
-Chamski typ! - rzuciłam i jeszcze bardziej podgłośniłam odtwarzacz. 
-Pocisk. - Piter trącił pięścią moje ramię. Brunet jeszcze chwilę wisiał nad moją głową, lecz po chwili rzucił się na swoje miejsce. 
-A tak między nami, to ten obok Grzesia to nasz drugi trener. - Cichy wyjął mi słuchawkę i cicho powiedział do mojego ucha. 

Nina

-Ona zawsze tak? - zapytał Winiarski. 
-Jest trochę ostra, nie da sobie w kaszę dmuchać... i za to ją kocham. - wyszczerzyłam się.
-Szykuje nam się niezła wycieczka... - Bąku lekko zsunął się na siedzeniu zakładając ręce na torsie.
-Przynajmniej będzie śmiesznie. - ze szpary pomiędzy siedzeniami przed nami wychyliła się głowa mężczyzny ze spiczastym nosem.
-Jak Ty się w ogóle nazywasz? - zapytałam prosto z mostu. 
-Michał. - odparł zdziwiony. Jego mina wyrażała mniej więcej "Ty mnie pytasz o imię?! Nie znasz mnie?!". 
-Ty też jesteś Michał? - uniosłam brew.
-Mamy jeszcze jednego. - zaśmiał się Winiar. - Dziku! - zawołał, a zaraz wyłonił się kolejny Michael. 
-Co? - wykonał ruch głową domagający się wyjaśnienia.
-Nic, siadaj. - odrzekł Bąku.
-Czterech Michałów w jednym zespole... Michałowatość tego team'u nie zna granic. - także zaplotłam ręce na klatce piersiowej. 
-Uśmiech! - obok nas pojawił się kamerzysta, lecz tym razem z aparatem. - Gdzie moje maniery. - nerwowo przeczesał swoje włosy. - Igła. - podał mi rękę.
-Nina. - uścisnęłam ją. - Oryginalne imię. - zaśmiałam się.
-Krzysiu jest oryginalne? Czy ja wiem... - zamyślił się.
-Myślałam, że... że... dobra, nic. - pokręciłam głową. 

Michał K.

-Zibi, czemu wszyscy siedzą koło tych nowych, a my musimy jak zwykle cisnąć się ze sobą? - zapytałem, opierając głowę o oparcie.
-Podobno są Ci potrzebne jak paznokieć pod żwirem... czekaj, tfu, wróć! Żwir pod paznokciem. - natychmiast się poprawił przeglądając sportową gazetkę.
-No ale wiesz, zawsze fajnie zawierać nowe znajomości... - westchnąłem, przyglądając się blondynce, namiętnie gawędzącej z Winiarem i Bąkiem. 
-Zmieniasz nastrój jak kobieta w ciąży... - oblizał swojego palca, by spokojnie przewrócić stronę. 
-Próbujesz mnie obrazić jak ta brunetka Gregora? - prychnąłem.
-Gorzej obrazić się nie da. - roześmiał się, lecz zaraz spotkaliśmy się z gromiącym spojrzeniem Grzesia. 

___________________________________________________

Dziwny... przepraszam. Po pierwsze troszkę boli mnie głowa, a po drugie akcja dopiero się zaczyna, także też trzeba jakoś wprowadzić. ;-) 






11 komentarzy:

  1. Hahahhahah Chamska Lidka :D
    Zapowiada się ciekawie,czekam na następny.;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdział. Ostra Lidka! :D Z niecierpliwością czekam na następny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahahaha, myślałam się padnę. ;D. Lidka pokazuje, że z nią łatwo nie będzie, ale z drugiej strony biedny Gregor. ;c. I jeszcze Michał K. i Zibi, te ich cudowne rozmowy, haha. ;D
    Czekam na kolejny! ;)
    Pozdrawiam serdecznie! ;-*****

    OdpowiedzUsuń
  4. To ja już jestem fanką chamskiej Lidki!
    Świetnie się zapowiada, lubię opowiadania pisane z różnych perspektyw.
    Czekam na kolejne!

    OdpowiedzUsuń
  5. hahahhaahhaa.!!! każdy twój blog fajnie się czyta i w dodatku nie można się przestać uśmiechać ... no chyba że w jakiś naprawdę smutnych okolicznościach ; )

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialnie się czyta ! :D z resztą jak wszystkie twoje blogaski :DD czekam na następny! :))

    OdpowiedzUsuń
  7. zapowiada się bardzo ciekawie:)))
    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. wcale nie dziwny, świetny :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Ahahah mój Boże aż się popłakałam ze śmiechu. Siostra nawet się ze mnie śmiała :D hahah. Bartek z tą modlitwą wystrzelił matko myślałam że padnę :D Lidka jaka cięta na Gregora mm coś się tu szykuje. A Nina-Boże czysta blondynka :D ale wystrzeliła. Świetnie się zapowiada :D

    OdpowiedzUsuń